Gdy nadchodziły wojska radzieckie, w nocy, daty nie pamiętam, wywoływano wszystkich robotników i kazano wychodzić piątkami – teren był oświetlony reflektorem samochodu. Ja wyszedłem w pierwszej piątce. Lenz kazał położyć się na ziemi. Strzelał on z rewolweru wszystkim po kolei w tył głowy. Straciłem przytomność. Odzyskałem ją, gdy koło mnie nikogo nie było. Wszyscy SS-mani strzelali do wnętrza spichrza. Przyczołgałem się do samochodu, który oświetlał teren i stłukłem oba reflektory. Korzystając z ciemności uciekłem. Rana nie była śmiertelna. Kula przeszła przez szyję, przeszła przez usta i przebijając nos wyszła na zewnątrz. Schowałem się w stodole Wieczorka (z jego wiedzą). Nie znaleźli mnie.
W pewnym momencie zdesperowani Żydzi wciągnęli do budynku jednego z SS-manów i powiesili, następnie z odebranej mu broni ostrzeliwali oprawców (jeden zginął). Wówczas komendant Hans Bothmann wydał rozkaz podpalenia spichlerza, w pożarze budynku zginęli ostatni więźniowie. Likwidację obozu przeżyli jedynie Szymon Srebrnik i Mieczysław Żurawski.
W 77. rocznicę tych tragicznych wydarzeń pracownicy Muzeum uczcili pamięć ostatnich ofiar obozu przez złożenie kwiatów na pomniku wybudowanym w 1957 r. nad ich masowym grobem.